Rosyjska bomba uderzyła w blok mieszkalny. Nie żyje 11–letnie dziecko

Dodano:
Ukraina, 04.04.2024. Zniszczenia w Charkowie Źródło: PAP / Yevhen Titov
Rosjanie dokonali ataku bombowego na Charków. Jeden z ładunków trafił w blok mieszkalny. Zginęło 11-letnie dziecko, a 29 osób zostało rannych.

Siły rosyjskie uderzyły w drugie co do wielkości miasto na Ukrainie. Jako cel obrały sobie 9–piętrowy budynek, zamieszkały przez cywilów.

Jak przekazały lokalne media, 11–letnie dziecko zostało wyciągnięte spod gruzów. M.in. na jego głowie zauważono poważne obrażenia. Choć służby medyczne podjęły działania, życia nie udało się uratować.

Ogromne zniszczenia

Jak przekazał mer Charkowa, Ihor Terechow, w wyniku ataku, przeprowadzonego przez siły rosyjskie, zniszczonych zostało kilka pięter budynku mieszkalnego. Uwagę zwraca ogromna dziura, widniejąca w fasadzie bloku.

Głos ws. ataku zabrał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Jak zauważył, akcja Rosji jest dowodem na konieczność udzielenia większej pomocy wojskowej ze strony państw zachodnich.

"Nasi partnerzy widzą, co się dzieje każdego dnia" – napisał na Telegramie. Jak zaznaczył Zełenski, w tych warunkach "każda odłożona decyzja oznacza co najmniej dziesiątki istnień ludzkich i setki rosyjskich bomb użytych przeciwko Ukrainie”.

Pesymistyczne nastroje na Ukrainie

Jak pisze "Financial Times", Ukrainę czekają trudne czasy. Prezydent Wołodymyr Zełenski musi stawić czoła wielu problemom: postępom Rosji na froncie, wyczerpaniu społeczeństwa i groźbie ostrej zimy.

"FT" wskazuje na pesymistyczne nastroje w ukraińskich okopach. Żołnierze na stanowisku dowodzenia pod Pokrowskiem we wschodniej Ukrainie są bardzo zaniepokojeni obecną sytuacją. Największe rozczarowanie to brak zgody USA na użycie rakiet do ataków na cele na terytorium Rosji. Prezydentowi Zełenskiemu nie udało się przekonać Joe Bidena do zniesienia zakazu.

– Gdybyśmy mogli walczyć obiema rękami, a nie jedną związaną za plecami, mielibyśmy szansę w starciu z potężniejszą armią rosyjską – powiedział jeden z nich.

Dowódca batalionu Mychajło Temper, obserwując wroga na ekranach monitorów wideo, zauważa: "Teraz myślę więcej o tym, jak ocalić moich ludzi. Trudno sobie wyobrazić, że uda nam się wyprzeć wroga do granic z 1991 roku".

Źródło: Radio Zet / PAP, DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...